Ale cyrk w Bundeslidze. Wszyscy zeszli z boiska. "Pi�karze do ko�ca meczu stali" (original) (raw)

Do skandalicznych scen dosz�o w ko�c�wce sobotniego pojedynku Bundesligi: 1. FC Union Berlin - VfL Bochum. Po zachowaniu jednego z kibic�w s�dzia musia� przerwa� mecz i poprosi� pi�karzy, by zeszli do szatni.

Był doliczony czas drugiej połowy sobotniego meczu 14. kolejki Bundesligi: 1. FC Union Berlin - VfL Bochum. Właśnie wtedy doszło do fatalnych scen na boisku. Patrick Drewes, 31-letni bramkarz gości długo wznawiał grę i został uderzony zapalniczką w głowę przez jednego z kibic�w. Po tym zdarzeniu mecz został przerwany na prawie pół godziny. Niemiecki sędzia Schiri Petersen poprosił, by piłkarze zeszli do szatni. Po kilkudziesięciu minutach zawodnicy wrócili na boisko.

Skandaliczne sceny w Bundeslidze

Patrick Drewes pokazał, że nie jest w stanie grać dalej. W efekcie musiał opuścić boisko. To był spory problem dla gości, bo nie mogli oni już przeprowadzić żadnych zmian.

- Niezły cyrk w meczu Union - Bochum. Mecz przerwany po trafieniu bramkarza Bochum zapalniczką przez kibica. Zejście do szatni, powrót, po chwili bramkarz zasygnalizował, że nie może grać. Zmiany wykorzystali, więc do bramki wszedł napastnik, a piłkarze do końca meczu… stali - napisał na portalu X dziennikarz Marcin Borzęcki.

Drewesa w bramce zastąpił Philipp Hofmann, który nominalnie gra na pozycji napastnika.

- Skandal w Berlinie. Bramkarz został trafiony jakimś przedmiotem - tytułuje relację z meczu niemiecki prestiżowy dziennik "Bild".

- Rzucanie przedmiotami jest po prostu do niczego. To do niczego nie prowadzi. Jeśli ktoś chce czymś rzucić, niech wyjdzie ze stadionu - powiedział Christian Arbeit, rzecznik stadionu, cytowany przez "Bild". Dziennikarze dodali, że do kibiców z Berlina wtargnęło kilku ochroniarzy, którzy szukają sprawcę zdarzenia. Potem klub z Berlina poinformował, że sprawca tego haniebnego czynu został ujęty i zatrzymany przez policję.

Mecz w doliczonym czasie wznowiono, ale przebiegał on już w kuriozalny sposób. Pi�karze obu drużyn nie chcieli zdobyć gola i wzajemnie podawali sobie piłkę.

O 17:49, 28 minut po przerwie, sytuacja toczyła się dalej, ale nie w przypadku „prawdziwego" futbolu. Zawodnicy podawali sobie piłkę. Najwyraźniej zespoły zgodziły się na „pakt o nieagresji". W tym momencie Bochum miało o dwóch zawodników mniej na boisku po tym, jak Miyoshi zobaczył czerwoną kartkę już po 12 minutach. O 17:51 Petersen odgwizdał mecz, który z pewnością będzie miał konsekwencje - czytamy w "Bildzie".

Po zakończeniu meczu Hofmann wytłumaczył, czemu piłkarze nie chcieli grać dalej. - Uzgodniliśmy, że będziemy podawać piłkę tam i z powrotem. Widzieliśmy na boisku więcej zapalniczek, a to jest niedopuszczalne. To nie o to chodzi, jak mocno piłkarz został uderzony, ani czy krwawi. Liczy się fakt, że w ogóle do tego doszło. Musimy coś z tym zrobić i nie dopuścić do takich wydarzeń - powiedział dla "SKY".

Zobacz: Hiszpanie nie chcą grać z Polską w el. do MŚ. Oto powód

Tymczasem Horst Heldt, szef sportowy klubu z Berlina powiedział, by nie krytykować wszystkich kibiców gospodarzy.

- Mieszkańcy Bochum zgłoszą sprzeciw i doskonale o tym wiemy. Jedna osoba spowodowała nieprzyjemną scenę, ale trzeba uważać, by nie potępić całego środowiska Union Berlin, bo to byłby pierwszy błąd, jaki moglibyśmy popełnić. Nie pozwolę potępiać całej trybuny - przyznał Heldt.

Mecz zakończył się remisem 1:1 (1:1). Dla gości trafił Ibrahima Sissoko w 23. minucie, a wyrównał Benedict Hollerbach w 33. minucie. 1. FC Union Berlin po 14 kolejkach ma 17 punktów i zajmuje 12. miejsce w tabeli. Tymczasem ekipa z Bochum z zaledwie trzema punktami zamyka ligową tabelę.

Inne sobotnie wyniki Bundesligi: